Harley-Davidson FXDR

Harley Davidson całkiem niedawno przedstawił swoje modele na 2019 rok. Wśród nich znalazł się FXDR 114, dziesiąty motocykl z rodziny softail, który miałem przyjemność ostatnio testować.

Moc. To pierwsze słowo, które przychodzi do głowy, kiedy się spojrzy na motocykl. Dynamiczna i masywna sylwetka power cruisera obiecuje nie lada przyjemność z jazdy. Motocykl napędza silnik milwaukee eight 114. Jednostka o pojemności 1868 cm3 zaprezentowana po raz pierwszy w modelach CVO Street Glide i CVO Limited w 2016 roku.

Styl

Stylistycznie motocykl nawiązuje do amerykańskich drag bike’ów. Smukła linia z masywnym silnikiem i wyraźnie zaznaczonym zbiornikiem paliwa stanowią przyjemną dla oka kompozycję. Ledowe lampy, masywny tłumik i szeroka opona nadają motocyklowi agresywny wygląd. Mnie średnio się podobały wielkie prostokątne kierunkowskazy, ale to kwestia gustu. Za siedzeniem mamy do dyspozycji schowek pod demontowalnym panelem – zmieścimy w nim małe rzeczy lub możemy go zamienić na skromne siedzenie dla pasażera. Charakterystycznym elementem FXDR-a jest potężny, skierowany do przodu filtr powietrza. Wygląda super, ale jego specyficzna konstrukcja przeszkadza w dobrym dosiadzie i powoduje, że stopa jest nienaturalnie wygięta, co denerwuje i męczy, na szczęście łatwo można założyć akcesoryjny filtr powietrza. Motocykl jest  fabrycznie wyposażony w port USB, ABS i bezkluczykowe odpalanie. Za hamowanie odpowiadają dwie tarcze z czterotłoczkowymi zaciskami z przodu oraz pływająca tarcza z tyłu.

Moc

Motocykl waży 303 kg i jest minimalnie lżejszy od testowanego przeze mnie FAT Boba 114. Masę czuć tylko podczas manewrów parkingowych, po ruszeniu dzięki nisko położonemu środkowi ciężkości ślad po jakiejkolwiek nadwadze znika. FXDR płynnie i bez potrzeby użycia siły kładzie się w zakręty. Inżynierowie wykonali kawał dobrej roboty, zamieniając taką masę w zwinny pojazd. Przyzwyczajenie się do motocykla zajmuje tylko chwilę i już po kilku minutach doskonale można wyczuć jego zachowanie. Do dynamicznej jazdy zachęca moc silnika, 114 cali generuje 90 KM i 160 nm momentu na tylnym. Ten właśnie moment robi robotę, dosłownie zawija asfalt i sprawia, że banan nie znika nam z twarzy. Opona szerokości 240 mm z tyłu pozwala przenieść na drogę całą moc silnika. Za stabilność i komfort jazdy odpowiadają widelec upside down z przodu i centralny amortyzator z regulacją wstępnego napięcia, można więc sobie dostroić zawieszenie do własnych upodobań.

Niestety nie miałem okazji wyjechać nim w trasę. Moje testy ograniczyły się do jazdy dziennej i nocnej po mieście, dlatego o wygodzie podczas dłuższej podróży trudno jest mi mówić. Natomiast na dystansie do 100 km poza wcześniej wspomnianym filtrem powietrza motocykl jest wygodny. Dosiad z sylwetką lekko pochyloną do przodu na takim dystansie nie powoduje zwyrodnienia odcinka lędźwiowego kręgosłupa.

Dla kogo

Harley ostatnio dodaje do swojej oferty ciekawe konstrukcje. W tym przypadku wszedł na pole power cruiserów (lub drag bike, jak wolą Amerykanie), gdzie konkurencję stanowią V-Max (Yamaha) i XDiavel (Ducati).

Jeżeli spojrzymy na specyfikację, HD przegrywa w przedbiegach pod względem koni i elektronicznych systemów wspomagania. Jednak podczas jazdy cyferki tracą znaczenie, moment obrotowy kompensuje braki w koniach, a kierujący odczuwa satysfakcję. Prowadzenie jest przyjemne, a zwinność 300 kg pozytywnie zaskakuje. HD zaoferował więc kawał dobrego motocykla, który dostarcza frajdy z jazdy.

Producent wycenił motocykl na 110 tys. zł. Czy to dużo, czy mało, to już kwestia indywidualna.